Übersetzung Polnisch-Deutsch für ostrzu im PONS Online-Wörterbuch nachschlagen! Gratis Vokabeltrainer, Verbtabellen, Aussprachefunktion.
Jego zachowanie też świadczyć moze,ze chce sie zabezpieczec. Nie uda mu sie z dziewczyna to ma ciepły kąt u ciebie. Musisz z nim pogadać i postawić sprawę na ostrzu noża. W lewo albo w prawo. Chce byćz tobą a ty z nim. To spróbujcie jeszcze eaz, nie chce odejść od dziewczyny ? To idziecie oddzielnymi drogami.
#wydarzenia Polska Postawiła Sprawę Na Ostrzu Noża. Jest Decyzja Berlina W Głośn http://adinfo24.pl/kraj/1703516,polska_postawila_sprawe_na_ostrzu_noza_jest
- Moim zdaniem powinniśmy iść w zaparte, postawić sprawę na ostrzu noża. Ale dziewczyny przestraszyły się utraty pracy i podpisały umowy na kolejny rok. REKLAMA
Francuskie i polskie media nie przestają spekulować na temat konfliktu między Arkadiuszem Milikiem a trenerem Olympique Marsylia Jorge Sampaolim. Okazuje się, że sympatycy klubu obawiają się, że Polak opuści klub, wcześniej niż planował z powodu szorstkich relacji ze szkoleniowcem.
Na szczęście, zdążyłam wszystko zrozumieć i postawić sprawę na ostrzu noża. Późno, ale jak to mówią: lepiej późno niż wcale. Skłonności Adama pogłębiły się, gdy dzieci wyprowadziły się z domu. Co drugi, trzeci dzień przesiadywał na ławce pod blokiem z koleżkami. Chodził do pracy, ale po fajrancie wychylał piwo za piwem
. Moja koleżanka Ania ciągle lubiła myśleć o "niebieskich migdałach". Czekała ją matura i wtedy się domysliła że ma "pustkę w głowie więc postanowiła "postawić sprawę na ostrzu noża" i wziąsc się za naukę . Wszystkie dawne problemy chciała"zamknąć na cztery spusty". Na mature szła z"duszą na ramieniu. Wracajac była zmeczona że mogła "ledwo powłóczyć nogam zazbest Experienced Odpowiedzi: 276 0 people got help
Dziekanowski: Piłkarski zaścianek [felieton] 19 cze, 21:52 Ten tekst przeczytasz w 4 minuty Po czterech czerwcowych meczach reprezentacji Polski trudno być optymistą przed jesiennymi mistrzostwami świata. Wojciech Szczęsny po rewanżowym spotkaniu z Belgią stwierdził, że w Katarze chciałby rozegrać więcej niż trzy mecze grupowe. Powiedział, że liczy „na cztery występy, a potem zobaczymy”. Ja bym raczej studził oczekiwania - pisze w felietonie Dariusz Dziekanowski. Foto: Paweł Andrachiewicz/Pressfocus / Newspix Robert Lewandowski Po konfrontacji z tak klasowymi rywalami, jak Belgia czy Holandia widzimy, że od tych, którzy mogą być wymieniani wśród faworytów turniejów – czy to mistrzostw Europy, czy świata – dzielą nas lata świetlne. I nie zapowiada się, żeby ten dystans miał się zmniejszyć. Uważam, że świetna okazja, jaką była możliwość konfrontacji z europejską czołówką i solidną Walią, nie została przez Czesława Michniewicza należycie wykorzystana, żeby nie powiedzieć, że została... zmarnowana. Zobacz też: Legenda Niemców nie ma wątpliwości. "Jeżeli przyjdzie Sadio Mane, to ktoś wielki musi odejść" W tych czterech meczach selekcjoner nie przestawał przeprowadzać kolejnych eksperymentów. W mojej ocenie dobór wąskiej grupy zawodników i decyzja, czy nadają się w danym momencie do drużyny narodowej, powinny odbywać się na poziomie obserwacji w klubach, a nie w czasie zgrupowania. Zapraszanie na kadrę piłkarzy, by zobaczyć, w jakiej są formie, gdy ci nie grają w klubie albo mają problemy zdrowotne, to nieporozumienie. Weźmy na przykład Arkadiusza Milika, który nie wiadomo co robił przez dwa tygodnie, wiemy zaś, że nie zagrał w żadnym z meczów. Jeśli był kontuzjowany, to kadra nie jest miejscem, w którym dochodzi się do zdrowia. To drużyna, w której wszyscy muszą być w pełni sił i gotowi do gry na sto procent. Reprezentacja to nie klub, w którym niektórzy się rehabilitują, a inni realizują marzenia, których szczytem jest przyjazd na zgrupowanie i możliwość treningu z Robertem Lewandowskim. Nie widziałem w tych meczach jakiejś konsekwencji, jeśli chodzi o taktykę, nie widzę też, żeby wykształtowała się najsilniejsza jedenastka, która z meczu na mecz coraz lepiej się rozumie. Dziś dyskutujemy, czy będziemy grać z trójką środkowych obrońców, czy może jednak czwórką z tyłu. Nie zobaczyłem najlepszego wariantu w ofensywie, w którym Lewy mógł zaprezentować pełnię możliwości. Widziałem zaś sfrustrowanego Roberta, który próbował kreować okazje innym. I kreował, ale inni ich nie wykorzystywali. Były tylko przebłyski dobrej gry, jednak nie było czegoś, co można by nazwać progresem. Nie wiem, na czym opierać nadzieję, że we wrześniu i październiku ujrzymy jakiś duży skok formy naszych zawodników. Chyba tylko na tym, że – patrząc historycznie – październikowe i listopadowe mecze o punkty wychodzą nam lepiej niż te marcowe i letnie. Ale jeśli mamy opierać się na statystykach i historii, to nie widzę tu jakieś wielkiej roli obecnego selekcjonera. Nie widziałem wielkiej różnicy między grą obecnej drużyny, a tą, którą prowadził Jerzy Brzęczek. Radość z gry, kreatywność były na podobnym poziomie. Słowem, zawodnicy męczyli siebie i męczyli oczy kibiców. **** Skoro mowa o szkoleniowcach – kilka dni temu posadę trenera w Górniku Zabrze stracił niedawny kandydat na selekcjonera Jan Urban. Niektórzy dymisję wieszczyli od jakiegoś czasu, sam szkoleniowiec też o swojej przyszłości wypowiadał się w tonie, w którym można było wyczuć niepewność. A przecież w minionym sezonie wycisnął z Górnika więcej, niż można było się spodziewać, zwłaszcza patrząc na skład tej drużyny. Spełnił też warunek, żeby umowa została przedłużona – miał zająć co najmniej 10. pozycję w tabeli, zajął 8. Klub w komunikacie nie podał przyczyn pożegnania, trener w każdej rozmowie z dziennikarzami podkreśla, że nic z tego nie rozumie. Gdzieś doszło do spięcia na linii trener – prezes Arkadiusz Szymanek, właściciel i prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik. Do tego wszystkiego – jak chodzą pogłoski – prawdopodobnie wmieszał się jeszcze piłkarz Lukas Podolski, który okazał się języczkiem u wagi. I zrobił się taki pasztet, że brzydki zapach długo się będzie ciągnął za tą sprawą. Niestety, to stało się w naszym kraju regułą: tam, gdzie klub jest na garnuszku miasta, wiadomo, że wcześniej czy później sport zejdzie na dalszy plan, zaczną się jakieś niezrozumiałe gierki, jedna absurdalna decyzja zacznie gonić kolejną. W pełni zgadzam się Łukaszem Kadziewiczem, z moim kolegą komentatorem z łamów „Przeglądu Sportowego”, który w czwartkowym felietonie napisał: „Połowa klubów ligowych jest finansowana ze środków samorządowych lub spółek Skarbu Państwa, a więc daleko im do zawodowstwa”. Zobacz także: Urban zwalniany był dwa razy. Jego przełożeni zakiwali się sami ze sobą. Odsłaniamy kulisy Jan Urban przekonuje, że nie był z nikim w konflikcie – ani z prezesem, ani z prezydent miasta, ani z Podolskim. I znając go, jestem w stanie w to uwierzyć. Wierzę też, że nie starał się o szczególne względy u władz miasta i skupiał się na tym, aby swoją pracą jak najbardziej pomóc klubowi, którego jest jedną z legend. A jednak został po amatorsku zwolniony, nikt nie przyznaje się do podjęcia tej decyzji. **** W tej całej historii bulwersuje mnie też rola Lukasa Podolskiego, który miał rzekomo pójść do Urzędu Miasta i postawić sprawę na ostrzu noża – jeśli ktoś ma być zwolniony, to nie może to być prezes (który niedawno przedstawił mu nową umowę, a piłkarz ją zaakceptował). Klub, który pozwala sobie na to, żeby decydujący głos w jakiejś sprawie należącej do pionu sportowego miał jeden z zawodników tegoż klubu – bez względu na jego piłkarskie zasługi – po prostu się ośmiesza, staje się zaściankiem. Przypomnę tylko, że jeden zasłużony polski klub ma we władzach wciąż grającego piłkarza. I przypomnę, co się z tym klubem stało w minionym sezonie: spadł do 1. ligi... Data utworzenia: 19 czerwca 2022 21:52 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości.
- Można sprawę małżeństw homoseksualnych postawić na ostrzu noża. Skutek będzie taki, że wygra PiS, a mniejszości seksualne tylko na tym stracą - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Donald Tusk odpowiadając na pytanie o to dlaczego parlament dotychczas nie zajął się sprawą tzw. związków partnerskich. - W tak delikatnych sprawach jak obyczajowe jestem za tym, by zmiany w prawie były adekwatne do stanu zbiorowej świadomości, a najlepiej, kiedy je minimalnie wyprzedzają. Raptowne, nadmierne przyśpieszenie prowadzi do zerwania ścięgien. Powstaje awangarda, za którą nikt nie idzie, i scena polityczna zmienia się w dwa obozy podzielone nienawiścią: homofobów i homoentuzjastów. To fatalny scenariusz - tłumaczy Tusk. W PO powstał projekt regulujący kwestię związków partnerskich, ale został on odrzucony przez Sejm głosami 46 konserwatywnych posłów Platformy. Obecnie PO przygotowuje drugi, kompromisowy projekt ustawy w tej sprawie. arb, "Gazeta Wyborcza"
fot. Adobe Stock Kiedy mój chłopak, Tomek, powiedział, że dostał ciekawą propozycję pracy, bardzo się ucieszyłam. W dotychczasowej nie zarabiał za dobrze, a bardzo potrzebne nam były pieniądze. Chcieliśmy się pobrać i wreszcie zamieszkać na swoim, wziąć kredyt i kupić mieszkanie. – Znajoma wróciła z zagranicy i otwiera w naszym mieście hurtownię porcelany – wyjaśnił mi zadowolony. – Mam tam zostać dyrektorem handlowym, a poza tym prawą ręką szefowej. Ta oferta była spełnieniem marzeń Tomek był bardzo podekscytowany. Dotychczasowe stanowisko przedstawiciela handlowego zupełnie nie zaspokajało jego zawodowych ambicji. W dodatku musiał być stale gotowy do pracy – nieważne święto czy weekend. To odbijało się na naszym życiu. Nigdy nie było wiadomo, kiedy pozałatwia sprawy. Często bywało, że jeździł do późnej nocy. Ja też byłam tym zmęczona, bo wiecznie czekałam na niego z obiadem. Już nie mówiąc o tym, ile razy odwoływałam spotkania ze znajomymi, bo Tomek albo się spóźniał albo wracał potwornie zmęczony. Teraz wszystko miało się miał dostać atrakcyjne wynagrodzenie, służbowe auto, które po godzinach pracy będzie mógł mieć do własnej dyspozycji, i bonus w postaci karnetu na siłownię dla siebie i dla mnie. – Wreszcie wszystko się unormuje – mówił, nie kryjąc zadowolenia. Wierzyłam mu, bo to, co opowiadał, przedstawiało się bardzo obiecująco. Tomek zaczął rozkręcać hurtownię. Pierwsze dni były bardzo pracowite. Niemal się nie widywaliśmy, ale starałam się to zrozumieć. „Początki przecież zawsze są ciężkie” – powtarzałam sobie, licząc, że niebawem sytuacja się zmieni i przyjdą dla nas łaskawsze czasy. Jednak srodze się myliłam... Zrobiła sobie z niego służącego! Dni mijały, a Tomek nadal był rzadkim gościem w naszej wynajętej kawalerce. Nawet nie mieliśmy kiedy wykorzystać karnetu na siłownię. Byłam coraz bardziej poirytowana.– Mówiłeś, że dzięki nowej pracy będziemy mieli więcej czasu dla siebie – mówiłam, nie kryjąc goryczy. Tomek uśmiechał się tylko i mówił, że muszę jeszcze być cierpliwa. Następnego dnia przyniósł do domu olbrzymią torbę ciuchów. – Co to? – zapytałam zaskoczona. – Sylwia robiła porządki w swojej szafie – odparł. Okazało się, że Tomek dużo opowiadał swojej nowej szefowej o mnie, a ona zapytała, czy nie obraziłabym się, gdyby podrzuciła mi parę ciuchów, niektóre nawet zupełnie nowe z metkami, których już nie będzie nosiła. Ostatnio trochę przytyła i wiele rzeczy na nią już nie pasowało.– Gośka, nie rób fochów. Zobacz, to naprawdę ładne fatałaszki – powiedział mój ukochany i pocałował mnie w policzek. Zaczęłam więc rozpakowywać torbę. Faktycznie, było tam sporo rzeczy, które były na mnie dobre. – Podziękuj swojej szefowej – powiedziałam, przeglądając się w lustrze. W turkusowej sukience przed kolana było mi faktycznie bardzo do twarzy. Od tego dnia Sylwia regularnie podsyłała mi ciuchy albo kosmetyki.– Ma znajomą w Niemczech, która prowadzi tam drogerię, co miesiąc wysyła jej różne drobiazgi – wyjaśnił mój chłopak, kiedy wysypał na stół kilkanaście szminek, lakierów do paznokci, tuszów i cieni do oczu. Byłam nawet z tego zadowolona. Odpadały mi kosmetyczne zakupy, a i ubrań prawie nie musiałam kupować, bo to, co dostawałam od Sylwii, zupełnie mi wystarczało. Kiedy coś mi nie pasowało, dawałam to mamie albo młodszej siostrze. – Ty to masz jak w raju – mówiły, chwaląc szefową jednak nie byłam tego taka pewna. Wcale nie chciałam tych wszystkich ciuchów i kosmetyków. W każdym razie, nie zamiast Tomka. Chciałam mieć swojego mężczyznę tylko dla siebie, tymczasem on ciągle był zalatany. Albo pracował w hurtowni albo gdzieś jeździł niby w interesach z Sylwią. Nie potrafiłam uwierzyć w to, że prowadzenie zwykłej hurtowni może zabierać mu aż tyle czasu. – Rozumiem, że można długo pracować, ale ty traktujesz nasz dom jak hotel! – nie wytrzymałam pewnego późnego wieczoru. Nie skończyłam nawet przedstawiać tego, co miałam mu do powiedzenia, bo zadzwoniła jego komórka. – Muszę wyjść – powiedział i bez jednego słowa wyjaśnienia wrócił, oznajmił, że musiał zawieźć córkę Sylwii do lekarza. Mała spadła ze schodów i boleśnie się potłukła. Byłam pełna współczucia dla tej kilkulatki, ale zupełnie nie rozumiałam, dlaczego to mój chłopak jechał z nią do lekarza.– Sylwia jest po rozwodzie, w dodatku nie ma prawa jazdy – powiedział Tomek, jakby to miało mi wszystko wyjaśnić. Zrozumiałam, że wysoka pensja, która co miesiąc wpływa na konto mojego chłopaka, ma swoją cenę. Tomek nie tylko rozkręca hurtownię i zdobywa nowych klientów, ale jest też prawą ręką Sylwii, która zrobiła sobie z niego powiernika, szofera i prywatnego doradcę. Kiedy tylko ma kłopot, od razu sięga po telefon i szuka ratunku u Tomka. Miałam tego dość. – Musisz zrezygnować z tej pracy – powiedziałam udawał, że nie słyszy, co mówię. Jakby nigdy nic powiedział: – Sylwia pyta, czy nie chcemy pojechać w góry. Ma w Wiśle znajomych, którzy prowadzą pensjonat – nie zdążył dokończyć, bo trzasnęłam drzwiami. – Mam tego po dziurki w nosie! – krzyczałam, płacząc w poduszkę. W naszym związku nastały ciche dni. Bałam się, że będą brzemienne w skutki, ale musiałam zaryzykować. Zależało mi na Tomku, ale nie mogłam zgodzić się na taki związek. Musiałam być nieugięta, w przeciwnym razie Sylwia na dobre wejdzie z butami w nasze życie. – Chciałbym porozmawiać – Tomek nie wytrzymał i pewnego dnia doprowadził do że rozmawiał z szefową i powiedział jej, co jest dla niego ważne. – Dałem jej jasno do zrozumienia, że nadal chcę u niej pracować, ale nie mogę być na każde jej zawołanie, bo mam swoje życie – wyznał. Sylwia podobno przyjęła to, ku mojemu zaskoczeniu, ze zrozumieniem. – Poznała kogoś i chyba jest zakochana – dodał mój problem rozwiązał się sam. Odetchnęłam z ulgą i ucieszyłam się, że być może ten nowy mężczyzna, który pojawił się w życiu Sylwii, będzie od teraz jej powiernikiem, prywatnym szoferem i prawdziwym partnerem, jakiego wcześniej szukała w moim chłopaku. Jestem też dumna z Tomka, że choć dopiero po mojej interwencji i postawieniu sprawy na ostrzu noża, ale jednak potrafił sprzeciwić się swojej pracodawczyni. Dla mnie. Udowodnił, że mu na mnie zależy. Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”
Czy lekarz może odmówić zbadania cię? Co, jeśli nie zgadzasz się z diagnozą lekarza? W jakich sytuacjach lekarz może odmówić wypisania recepty i czy w ogóle może? Poznaj swoje prawa jako pacjentka. Jednym z podstawowych praw pacjenta jest prawo do świadczeń zdrowotnych zgodnie z obowiązującą wiedzą medyczną. To jednak brzmi bardzo ogólnie. Przeanalizowaliśmy więc poszczególne sytuacje, które mogą ci się zdarzyć jako pacjentce. Prawo do informacjiDruga opiniaPrawo do intymności Prawo do informacji Zachorowałaś, trafiłaś do placówki służby zdrowia. Lekarz cię zbadał albo przeprowadził badania i postawił diagnozę. W tym miejscu masz prawo do informacji na temat swojego stanu zdrowia. Jeśli sobie życzysz, możesz zażądać, aby personel medyczny udostępnił te informacje osobie upoważnionej przez ciebie. To może być dowolna wskazana przez ciebie osoba, nie musi to być ani bliska rodzina, ani partner życiowy. Ty decydujesz. Jeśli ulegniesz wypadkowi i będziesz nieprzytomna, wiadomość ta trafi do twojej najbliższej osoby – małżonka, partnera albo krewnego do drugiego stopnia w linii prostej. Druga opinia Jesteś leczona, jednak z jakiegoś powodu jakość tego leczenia, decyzje podejmowane przez lekarza albo diagnoza wzbudza twój niepokój. Jako pacjentka masz prawo, aby lekarz zasięgnął opinii innego lekarza. W takich sytuacjach możliwe jest także zwołanie konsylium lekarskiego. Jednak twój lekarz może odmówić – wystarczy, że uzna twoja żądanie za bezzasadne. Ważne – jeśli tak się stanie, musi to być zapisane w twojej dokumentacji medycznej. Jeśli jest już postawiona diagnoza i zalecone przez lekarza leczenie (w tym zabiegi), możesz wyrazić na nie zgodę lub odmówić leczenia. Jedyną sytuacją, w jakiej to prawo nie działa, to gdy jesteś nieprzytomna lub twój zły stan zdrowia wymaga natychmiastowego działania. W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Energia Oryal After Party, 18 tabletek 35,97 zł Odporność, Beauty Naturell Cynk Organiczny + C, 100 tabletek 12,99 zł Energia WIMIN Dobra energia, 30 kaps. 59,00 zł Terapia bólu pleców Tru+ Elektrostymulator przeciwbólowy, terapia bólu pleców 249,00 zł Odporność Bloxin Żel do jamy ustnej w sprayu, 20 ml 25,99 zł Prawo do intymności Zgodziłaś się na leczenie, wiedz, że masz prawo do intymności. Zarówno badania, jak i przekazywanie informacji związanych z twoimi badaniami, wynikami i stanem zdrowia, muszą być przeprowadzane w sposób dyskretny. Jeśli czujesz się niekomfortowo, bo taka rozmowa z lekarzem jest przeprowadzana przy innych osobach, masz prawo odmówić odpowiedzi na pytania lekarza. Jeśli jesteś pacjentem szpitala, często lekarzom towarzyszą studenci, którzy zdobywają doświadczenie. Masz prawo nie zgodzić się na ich obecność. Natomiast masz prawo, aby badanie zostało przeprowadzone w obecności twojej bliskiej osoby (może być sytuacja, w której taka osoba sprawi, że poczujesz się bezpieczniej i bardziej komfortowo). A co w sytuacjach, które są powszechniejsze na co dzień od tych powyżej? O odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania poprosiliśmy radcę prawnego Michała Grabca: Czy lekarz może odmówić zbadania pacjenta? mec. Michał Grabiec: Lekarz w swoim gabinecie może odmówić zbadania pacjenta. Jeżeli jednak lekarz jest zatrudniony na podstawie umowy o pracę, wtedy powinien podać pacjentowi powód takiej decyzji oraz uzyskać zgodę swojego przełożonego. Przepisy nie precyzują, co jest dostatecznie ważnym powodem, i pozostają to do uznania lekarza. Mam na myśli zwykłe badanie diagnostyczne czy profilaktyczne, a nie takie które jest wykonywane w trybie nagłym i w stanie bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia pacjenta. Wtedy faktycznie nie można odmówić wykonania badania czy leczenia pacjenta, bo lekarz mógłby narazić się na odpowiedzialność karną czy dyscyplinarną. Jeszcze inaczej wygląda sytuacja, gdy badanie czy leczenie jest wykonywane w ramach NFZ, a nie prywatnie. Wtedy pacjentowi jako ubezpieczonemu należą się przewidziane prawem świadczenia, a ich nieudzielenie może być powodem kontroli z NFZ, nałożenia kar umownych, czy w skrajnych przypadkach – rozwiązania kontraktu z winy świadczeniodawcy, który utrudnia pacjentom dostęp do świadczeń gwarantowanych przez państwo. Czy lekarz ma prawo odmówić wypisania recepty na jakiś lek, np. na antykoncepcję, powołując się na klauzulę sumienia? Obecna regulacja prawna dotycząca klauzuli sumienia jest pochodną kontrowersyjnego (kilku sędziów złożyło zdania odrębne) wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 7 października 2015. W świetle wyroku i późniejszej zmiany przepisów w 2017 roku możliwa jest odmowa przepisania recepty na leki zapobiegające zagnieżdżeniu zarodka czy przeprowadzenia zgodnego z prawem przerwania ciąży. Nie jest to fortunne rozstrzygnięcie. Co pacjenta/pacjentka mogą w takiej sytuacji zrobić? Nie pozostaje nic innego, jak poszukać pomocy gdzie indziej, chociaż zdaje sobie sprawę, że w sytuacji mniejszych ośrodków miejskich czy wsi może to być faktyczna bariera w dostępie do leków czy świadczeń. A to może godzić w art. 68 Konstytucji, który mówi, że każdy ma prawo do ochrony zdrowia, a także w zapisy Konstytucji dotyczące obowiązku równego traktowania i zakazu dyskryminacji. Pozostaje też przysięga Hipokratesa, w której lekarz przyrzeka nieść pomoc bez względu na swoje poglądy, na przykład polityczne. Praktyczne wskazówki, co możesz spróbować zrobić, jeśli lekarz odmówi wypisania recepty: Najpierw podczas samej wizyty spróbuj wynegocjować swoje prawa. Powiedz lekarzowi, że jego zachowanie nie jest zgodne z prawem oraz że masz świadomość łamania ustawy o zawodzie lekarza i prawach pacjenta. Warto nazwać rzeczy po imieniu i jasno i wyraźnie dać do zrozumienia: „Zdaję sobie sprawę, że nie dostaję świadczenia zdrowotnego, które mi się należy i do którego mam prawo. Jeśli dostanę odmowę, skorzystam z kroków prawnych”. Dobrze jest też od razu po wizycie u takiego lekarza zgłosić się do dyrekcji placówki i zażądać interwencji. Jeśli usłyszysz odmowę, nie poddawaj się. Nawet jeśli rozmowa jest niemiła, a sytuacja napięta, masz prawo, aby odmowa została odnotowana w dokumentacji medycznej. To ważne, ze względu na dalsze kroki, jakie możesz uczynić. Następnie możesz zgłosić sprawę w kilka miejsc. Po pierwsze – napisać wniosek do Rzecznika Praw Pacjenta o wszczęcie postępowania ( – Postępowanie przed rzecznikiem praw pacjenta ma często sens, bo przepisy nie wymagają jakiejś szczególnej formy złożenia wniosku. To znacznie ułatwia komunikację z rzecznikiem. Można po prostu wysłać rzecznikowi e-mail z opisem sprawy i kontaktem do siebie. Jeżeli rzecznik uzna sprawę za wartą zainteresowania, może ją dalej prowadzić. Chociaż faktycznie rzecznik ma w dzisiejszych czasach bardzo dużo takich wniosków i nie wszystkimi może się zająć. Z tej przyczyny postępowania przed rzecznikiem trwają dość długo – tłumaczy mec. Michał Grabiec. Po drugie – możesz napisać skargę do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Lekarzy ( i do NFZ ( ale musisz się wtedy liczyć z pewnymi konsekwencjami. – Sens takiej skargi trzeba rozważyć pod kątem tego, co chcemy osiągnąć. Jeżeli chcemy, by stomatolog czy chirurg plastyczny zwrócił nam pieniądze za nieprawidłowo wykonane leczenie, wtedy złożenie skargi do rzecznika dyscyplinarnego może postawić sprawę „na ostrzu noża” i zamknąć drogę do negocjacji ugodowych. Podobnie z NFZ – trudniej jest coś wyegzekwować od lekarza, który miał nieprzyjemności ze strony Funduszu spowodowane skargą pacjenta. Widzę to z perspektywy swoich klientów – lekarzy i pacjentów – sama skarga często zamyka im drogę do jakiegoś porozumienia – wyjaśnia mec. Michał Grabiec. Jeśli mimo to zdecydowaliśmy się na napisanie takiego pisma, co powinno ono zawierać? – Takie pismo nie wymaga spełnienia jakichś szczególnych wymogów. Warto przekazać dokumentację medyczną i opisać sposób zachowania lekarza czy placówki służby zdrowia. To powinno wystarczyć, chociaż nie zagwarantuje nam żadnego efektu – mówi mec. Michał Grabiec. Zobacz także Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem. Małgorzata Germak Zobacz profil Podoba Ci się ten artykuł? Powiązane tematy: Polecamy
postawić sprawę na ostrzu noża