Po wycofaniu się wojsk amerykańskich sytuacja w Afganistanie robi się coraz bardziej dramatyczna. Kolejne miasta padają przed talibami, uciekają niemal wszyscy przedstawiciele państw zachodnich. w świetle przepisów ustawy z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (Dz. U. z 2018 r. poz. 511, z późn. zm.), a także osoby z zaburzeniami psychicznymi, o których mowa w ustawie z dnia 19 sierpnia 1994 r. o ochronie zdrowia Tłumaczenia w kontekście hasła "zakonnice w" z polskiego na angielski od Reverso Context: Ulrike zdecydowała się zostać pielęgniarką w szpitalu wojskowym kierowanym przez zakonnice w Bawarii. Przepis ust. 2 stosuje się w szczególności do: pomieszczeń do prac jałowych, pracowni laboratoryjnych, centralnej sterylizatorni, dezynfektorni, stacji przygotowania łóżek, pomieszczeń zabiegów hydro- i kinezyterapeutycznych, sal elektro- i światłolecznictwa, sal dializ, sal sekcyjnych, sal porodowych, oddziałów noworodków, sal endoskopii, pracowni diagnostyki obrazowej, ciemni Lekarze i pielęgniarki pracujące w szpitalach i zwalczające koronawirusy. lekarze to bohaterowie. lekarze w opiece. Zdjęcie o brunetka, kwarantanna, maska, pacjent, osoba - 273149008 Sekretarka medyczna – praca pełna wyzwań. Przed sekretarkami medycznymi stoi wiele zawodowych wyzwań. Do ich codziennych zadań należy prowadzenie i archiwizowanie dokumentacji pacjentów zgłaszających się do określonej placówki służby zdrowia, umawianie wizyt lekarskich oraz pomaganie pacjentom w dopełnieniu wszelkich niezbędnych formalności zgodnie z obowiązującymi przepisami. . RADIO WATYKAŃSKIE publikacja 21:43 Chińskie władze przestrzegają grupy religijne prowadzące sierocińce, aby nie nawracały dzieci i nie narzucały im swych wierzeń. W Chinach działa 870 sierocińców niepaństwowych, z których większość, dokładnie 583, jest prowadzonych przez organizacje religijne. Sierocińców państwowych jest 463 i dają one schronienie ok. 95 tys. dzieci Roman Koszowski /GN Takie ostrzeżenie zawierają oficjalne wytyczne, wydane przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Państwowy Urząd ds. Wyznań. Jednocześnie zapowiedziano, że za złamanie tych przepisów placówki mogą zostać zamknięte. Władze w Pekinie narzuciły także konieczność zatwierdzenia przez rządowego funkcjonariusza programu pracy sierocińców. W Chinach działa 870 sierocińców niepaństwowych, z których większość, dokładnie 583, jest prowadzonych przez organizacje religijne. Sierocińców państwowych jest 463 i dają one schronienie ok. 95 tys. dzieci. Ocenia się jednak, że dzieci opuszczonych jest w całym kraju co najmniej 570 tys. Analitycy podkreślają, że w takiej sytuacji rząd winien zachęcać osoby i instytucje prywatne do zakładania sierocińców, a najnowsze wytyczne poważnie ograniczają takie zaangażowanie. Przewodniczący działającego w Chinach Islamskiego Stowarzyszenia Miłosierdzia, zwraca uwagę, że jeśli ktoś należący do jakiejkolwiek religii adoptuje opuszczone dziecko, to pragnie, by wyznawało ono jego religię. Za „coś normalnego” uznał fakt, że osoba taka „uważa swoją wiarę za słuszną i chce, aby także dziecko wyznawało ją dla swego dobra”. Komentując decyzję chiński władz pragnący zachować anonimowość przedstawiciel Kościoła katolickiego stwierdził, że rozporządzenie samo w sobie jest dobre, wszystko jednak zależy od jego interpretacji „Wszyscy zgadzamy się z tym, że sieroty nie mogą być zmuszane do przyjmowania religii tego, kto prowadzi dany zakład lub dom opieki. Z drugiej jednak strony nie można np. zabraniać, by w sierocińcu prowadzonym przez chrześcijan uczono dzieci modlitwy czy znaku krzyża”. Kościół katolicki i ewangelicki znów są pod pręgierzem. Filmy z lat 60-tych pokazują, jak opiekunki maltretowały niemowlęta w sierocińcach: dzieci były bite, przywiązywane do łóżek, wyciszane środkami uspokajającymi. Magazyn polityczny "Report Mainz" przygotował reportaż o praktykach, jakie miały miejsce w latach 1949 - 1975 w sierocińcach dla niemowląt prowadzonych przez katolicki Caritas i ewangelicką Diakonie. Tysiące dzieci było tam bitych i krępowanych. Zakonnice i pracownice diakonii radziły sobie w ten sposób z trudną sytuacją: nawałem pracy przy braku personelu. Częstokroć jednej, niewykwalifikowanej opiekunce powierzano pieczę nad dziesięciorgiem niemowląt. Najważniejszy spokój Pedagog społeczny prof. Manfred Kappeler w telewizyjnym reportażu stwierdził, że powszechnie wiadome było, iż dzieci były krępowane. "Dzieci przywiązywano za ręce i nogi do łóżeczek, niespokojnym dzieciom aplikowano środki uspokajające i nikt nie był świadom okrucieństwa takiego postępowania" - powiedział ekspert. "Najważniejsze, żeby był spokój". Zdaniem specjalisty były to metody powszechnie stosowane w sierocińcach. Prof. Keppeler jest rzeczoznawcą w Komisji Petycji Bundestagu, gdzie służył jako doradca w kwestiach wychowania w placówkach opieki społecznej. Według jego szacunków w sierocińcach dla dzieci w wieku od 0 do 3 lat wychowywało się 260 tys. dzieci. W roku 1967 istniały jeszcze 333 takie ośrodki. Kwarcówka zamiast słońca Nie wszystkie dzieci były otaczane troską W reportażu przytacza się także wyniki kilku naukowych badań, które udowodniły, że dzieci, które przebywały w sierocińcach dłużej niż pół roku, miały poważne deficyty w rozwoju językowym, społecznym i ruchowym. Ponieważ dzieciom w sierocińcach nikt nie okazywał troski, zapadały na tzw. chorobę sierocą i część z nich trzeba było hospotalizować. Materiał filmowy z lat 60. służący do celów naukowych pokazuje dzieci z ochronek, apatycznie siedzące w łóżeczkach i rytmicznie bujające się - są to typowe objawy choroby sierocej. Zdjęcia z niemieckich sierocińców z lat 50. i 60. pokazują dzieci skrępowane i niemowlęta pod lampami kwarcowymi. Podopieczni z ośrodka dla niemowląt w Schorndorf koło Stuttgartu były naświetlanew ten sposób, ponieważ nie było czasu, żeby wyjść z nimi na dwór. Marianne Doering, która pracowała w jednym z takich ośrodków w latach 60. opowiadała, jak straszne przeżywała sytuacje: "Dzieci sadzano na nocniki, przywiązywano je i siedziały tak czasami przez godzinę. W coraz dłuższych odstępach czasu ktoś sprawdzał, czy coś zrobiły. Jeżeli nocnik był pusty, kobiety krzyczały na dzieci. Koleżanki, które pracowały obok mnie biły czasami dzieci po twarzy mokrą ścierką, pieluchą albo czymś, co miały pod ręką". Reportaż emitowany będzie w poniedziałek, o godz. w pierwszym programie telewizji, ARD ARD, afp/ Małgorzata Matzke Alexandra Jarecka Technika:Odbitka papierowa Czas: Miejsce: Twórca: Format:Pocztówkowy Tematyka:Grupowe Portret Zbiór: Portrety kleru od księdza po papieża, Sierocińce bursy i ochronki Życie na marginesie społeczeństwa - w Grecji dzieci, które nie mają rodzin, mieszkają w szpitalach. Nie są chore, tylko nie mają domu. Scenka rozgrywa się w holu kliniki pediatrycznej Agia Sofia w Atenach. Młoda wolontariuszka bierze za rękę małego chłopca i idzie z nim na spacer. Maluch ma może pięć lat i jest niepełnosprawny. Dziewczyna próbuje go rozweselić, bawią się w budce telefonicznej. Udaje się jej wyczarować na twarzy chłopca lekki uśmiech. Maluch należy do grupy około 30 dzieci, które obecnie znajdują się w tej klinice, pomimo że nic im nie dolega. Żyją tam jak pacjenci, mieszkają w salach szpitalnych, tyle że nie poddawane są żadnemu leczeniu. Niektóre z nich rodzice po prostu porzucili albo trzeba było je odseparować od rodzin. Dzieci były zaniedbywane albo nawet molestowane. Stała opieka Dla władz to jedyne wyjście. Grecka prokuratura zawsze wykorzystywały szpitale, aby radzić sobie w takich problematycznych przypadkach. Dzieje się tak co najmniej od 25 lat – wyjaśnia Sofia Konstantelia, kierująca centrum socjalnym prefektury Attika. Pomimo że personel szpitalny troszczy się o dzieci, a wolontariusze starają się je trochę zabawić, eksperci są zgodni co do tego, że szpital nie jest właściwym miejscem opieki, a już na pewno nie na dłuższy okres czasu. Xeni Dimitriou, prokurator generalna Najwyższego Trybunału Grecji na pytanie, jak powszechna jest ta praktyka, zaznacza, że zajęła się teraz tym problemem. – Za moich czasów jako prokuratora była to jedyna możliwość ulokowania gdzieś dziecka. Często dzieci musiały tak czy inaczej iść do szpitala na badania. Potem po prostu zostawały tam na dłuższy czas i tak dzieje się nawet teraz, tyle że w mniejszym już wymiarze – wyjaśnia. Wnętrza kliniki pediatrycznej Agia Sofia Szpitalne dzieci Ponad 200 dziewczynek i chłopców w przeszłości co roku było lokowanych w ten sposób w szpitalach, które stały się istnymi „przechowalniami” dla dzieci. Na początku kryzysu finansowego w Grecji ich liczba była jeszcze wyższa, zaznacza Xenia Apostola ze służby socjalnej kliniki Agia Sofia. Według informacji związków zawodowych personelu publicznych szpitali, w stolicy Grecji i jej okolicach jest 70 takich dzieci. Pobyt niektórych trwa nawet ponad pół roku, do czasu, aż urzędy nie znajdą dla nich miejsca w sierocińcu. Deutsche Welle wiadomo o przypadku, kiedy dziecko, które urodziło się upośledzone, do trzeciego roku życia przebywało w klinice Agia Sofia, nie opuszczając jej murów ani na dzień. W innym przypadku dziecko mieszkało w szpitalu przez siedem lat, zanim udało się je przenieść do placówki, która spełniała wymogi dyktowane jego niepełnosprawnością. Giorgos Nikolaidis jest psychiatrą i przewodniczącym Komitetu Lanzarote Rady Europy. Zadaniem tej instytucji jest zapewnienie dzieciom w obszarze europejskim ochrony przed nadużyciami. Nikolaidis twierdzi że „przechowywanie” dzieci w klinikach świadczy o braku innych, adekwatnych systemów ochrony dzieci, jak np. placówek interwencyjnych. Sierocińce powstają powoli Od kilku miesięcy zwraca się uwagę na jeden szczególny problem, który starano się prowizorycznie rozwiązać. Do centrum opieki społecznej Attika przyjęto siedmioro dzieci w wieku poniżej 4. roku życia. Ministerstwo zdrowia w Atenach przyrzekło zbudować nowe domy dziecka, w których można by umieścić wszystkie szpitalne sieroty. Domy mają być oddane do użytku do końca lipca. Wielu ekspertów jest jednak niezadowolonych z tego rozwiązania. Wskazują oni na fakt, że Grecja jest jednym z ostatnich krajów w Europie, w których opieka nad dziećmi bez rodzin ma miejsce wyłącznie w domach dziecka. Placówki te prowadzone są przez państwo albo przez grecki Kościół prawosławny czy różne organizacje pozarządowe. Centralny rejestr – Tych instytucji jest za dużo – uważa Sofia Konstantelia z centrum socjalnego Attika. Jej zdaniem sierocińce nie są właściwą formą opieki dla dzieci. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że w Grecji nie ma ujednoliconego systemu ochrony nieletnich. Setki różnych organizacji i placówek zajmuje się tym tematem, bez wyraźnie określonych kompetencji. Komunikacja między nimi jest trudna. Nieformalne organizacje albo zorientowani w temacie eksperci interweniują, ratując co się da. Jednak cięcia budżetowe i personalne podczas kryzysu gospodarczego w Grecji przyczyniły się do tego, że cała sytuacja tylko się jeszcze pogorszyła. Wszystkie rządy w Atenach zajmowały się tym tematem, lecz żadnemu nie udało się przeprowadzić rzeczywistych reform. Teraz jednak coś ruszyło się w tej sprawie. Powstaje centralny rejestr, gdzie wszystkie instytucje publiczne i prywatne będą musiały zgłaszać dzieci będące pod ich opieką. – Zaczęliśmy już wprowadzać nasze dane do systemu – wyjaśnia Konstantelia w rozmowie z Deutsche Welle. Mały przyszpitalny plac zabaw Poszukiwanie rodzin zastępczych Innym ważnym krokiem było uchwalenie nowej ustawy o systemie opieki. Wiceminister spraw socjalnych Theano Fotiou wyjaśnia, że do jej resortu wpłynęło już 130 zgłoszeń od przyszłych rodzin zastępczych, które również będą ujęte w tym rejestrze, a poza tym 600 zgłoszeń osób chętnych do adopcji. Sprawy posuwają się jednak bardzo powoli, nie ma bowiem żadnej gwarancji, że wszystkie instytucje będą chciały być ujęte w nowym rejestrze, pomimo że są do tego zobowiązane. Specjalne formy opieki nad dziećmi wymagają obszernych raportów i kontroli, nie mówiąc już o tym, że nie wystarcza na to wszystko środków. Nie wiadomo także, jak na realizację tych reform wpłyną wybory powszechne, rozpisane przez Alexisa Tsiprasa na 7 lipca br. – Moim zdaniem idealnym rozwiązaniem są rodziny zastępcze – podkreśla prokurator Dimitriou. Oczywiście także zastępczy rodzice popełniają błędy, jak wszyscy, ale jest to jednak rodzina, szczególny rodzaj opieki nad dziećmi – wyjaśnia. Jednak obawia się ona, że społeczeństwo jeszcze nie jest dość otwarte, by zaakceptować taką formę rodziny. Nie ma jak dotąd żadnej strategii komunikacji czy kampanii, która pomogła by przygotować opinię publiczną na taki nowy system opieki. Artykuł został przygotowany przez zespół dziennikarzy The Manifold z siedzibą w Atenach, Londynie i Nikoziii. W skład zespołu wchodzą: Mariniki Alevizopoulou, Yiannis Baboulias, Yannis-Orestis Papadimitriou, Achilleas Zavallis i Augustine Zenakos. Please verify you are a human Access to this page has been denied because we believe you are using automation tools to browse the website. This may happen as a result of the following: Javascript is disabled or blocked by an extension (ad blockers for example) Your browser does not support cookies Please make sure that Javascript and cookies are enabled on your browser and that you are not blocking them from loading. Reference ID: #c8b2802e-141a-11ed-9533-78734a4f7953

zakonnice pracujące w szpitalach prowadzące sierocińce